Bracie Albercie..

Budzisz się rano, a on już czeka. Czeka przy łóżku żeby powiedzieć Ci jaki jest szczęśliwy, bo przecież nie widział Ciebie całą wieczność, całą noc. Jesz śniadanie, on w tym czasie bawi się z drugim psem bo cieszy się równie mocno na swojego nowego kompana, w końcu jego też nie widział całą noc. Śniadanie zjedzone, on już siedzi w oczekiwaniu aż sięgniesz po obroże, smycz i ruszycie w drogę. Ruszycie w świat którego jeszcze nie poznał, nie miał kiedy. Nie miał kiedy bo siedział w schronisku, tam gdzie uznali go za psa  agresywnego. Wyciągasz rękę po smycz, jego oczy wychodzą z orbit, widać że zaraz eksploduje z radości ale.. siad to siad więc siedzi i czeka. Obroża, smycz i w drogę. Idzie grzecznie, potem wskakuje bez problemu do samochodu. Na spacerze podziwia wszystko, wącha, bawi się z innymi psami jednak najważniejszy jesteś Ty! Wystarczy słowo, a przyleci. Wyciągasz z kieszeni piłkę, on już czeka na rzut, na to żeby pobiec i przynieść Ci ją z powrotem. Jesteś jego całym światem, bo jeszcze nie dawno jego całym światem było schronisko, to w którym odizolowany był od innych, bo w końcu to pies agresywny. Wracasz do domu, chwila na picie wody ale wpierw trzeba przywitać się z innymi domownikami, bo teraz poza miską z wodą w domu ma ludzi, ma kota, ma psa i ma roczne dziecko. Każdy jest równie ważny bo jeszcze nie dawno ich nie miał. Chwilę poleży, chwilę pobawi się z drugim psem, potem weźmie piłkę i pobawi się sam ze sobą. Może bo teraz jego życie się zmieniło, teraz jest szczęśliwym psem. Mija dzień, przychodzi wieczór. Wszyscy siedzą to on też usiądzie, ale blisko Ciebie, żebyś mógł go pogłaskać, wystarczy że zaczniesz, a zrobi wszystko żeby to trwało jak najdłużej bo dawno go tak nikt nie głaskał. Dawno nie czuł się bezpiecznie, dawno nie spał w domu bo Schronisko niesłusznie zawiesiło przy nim etykietę „Agresywny”. Miał zostać adoptowany, miał trafić do firmy, siedzieć w kojcu i raz dziennie wychodzić ze stróżem dookoła terenu. Schronisko nie widziało w tym nic złego, na szczęście my zobaczyliśmy i tak trafił do nas.

 

Albert, tak ma na imię nasz półtoraroczny mieszaniec który przebywa pod opieką Fundacji Dobrych Zwierząt. Przez dwa tygodnie poznał małe dzieci, wiele psów – małych i dużych, koty, a nawet szczura. Nauczył się chodzić na smyczy, nie sprawia problemów i uwielbia się uczyć chociaż nade wszystko kocha być głaskanym. Chciałoby się powiedzieć że jest nieoszlifowanym diamentem, ale nie jest. On już jest oszlifowany w 80%, można poprawić chodzenie przy nodze, wymagający mogą nauczyć go sztuczek, resztę już potrafi 😉

Adoptuj Alberta, daj mu dom, daj mu rękę do głaskania!

 

Poznałem Alberta kila tygodni wcześniej – przez przypadek zwiedzając jedno ze schronisk. Po pewnym czasie zadzwonił do mnie znajomy mówiąc że chcą go wydać do pilnowania jakieś firmy przemysłowej i z pytaniem czy damy radę temu jakoś zapobiec. Zaczęliśmy działać aby odwołać adopcję i po ciężkiej walce się udało. Wcześniej Albertem interesowały się już inne rodziny, jednak schronisko zawsze go odradzało.

Dlaczego?

Powiem co ja usłyszałem chcąc adoptować Alberta.. Usłyszałem że jest to pies agresywny, że ciągnie na smyczy i wszystko będzie niszczyć. Znam się na tyle na psach żeby sobie z takim kawalerem poradzić więc żadne argumenty schroniska nie były w stanie mnie przekonać.

 

Po kilku wspólnych spacerach Oriego z Albertem schronisko straciło argument psa agresywnego. Albert bawił się z Orim bez najmniejszych przejawów agresji, wręcz się pod niego podporządkował.

I tak schronisko postanowiło że musze przed adopcją przyjechać do schroniska z moim psem i spotkać się z kierownikiem. Spotkać się z nim można w godzinach od 8 do 15 od poniedziałku do piątku. Hm.. może jestem przewrażliwiony ale wydaje mi się że jest to robienie pod górkę osobie która pracuje i to jeszcze mieszka w zupełnie innym mieście niż znajduje się schronisko. Ale ok.. dałem radę, spotkałem się z kierownikiem i osobiście zapytałem się tego miłego Pana dla czego Albert uważany jest za psa agresywnego? Co mi odpowiedział kierownik ? Że nie wie😊

Tak jest, kierownik sam nie był wstanie mi odpowiedzieć na to pytanie które spowodowało że ten pies siedział cały czas w kojcu. No nic, umówiłem się na odbiór psa na piątek i zakończyłem swoją wizytę.

Przyjeżdżając w piątek po psa miałem wrażenie ze kierownik podjął ostatnią próbę zniechęcenia mnie do adopcji, pokazując rozwalony palec i mówiąc „To zrobił Albert”. Po pytaniu jak to się stało, okazało się że Albert wciągnął kierownika do boksu, a ten zahaczył palcem o kraty. Widocznie Albert dobrze wie gdzie ta osoba powinna się znaleźć…

 

W końcu po wszystkich przebojach Albert trafił do domu. Wszystko przebiegło lepiej jak myślałem. Ori się przywitał i od razu zaczął zapraszać do zabawy. Albert zajął się oglądaniem nowego domu, poznaniem domowników i ogrodu. Wszystko przebiegło pomyślnie więc zabraliśmy Alberta do naszych psich znajomych. Psie dziewczyny i psie chłopaki przywitały Alberta po psiemu. Nasz nowy kolega lekko onieśmielony większość czasu spędził przy moich nogach ale po pewnym czasie zaczął pierwsze harce z psami.

Albert przebywa z nami już prawie dwa tygodnie, spodziewałem się katastrofy, a tu lipa. Po kilku spacerach przestał ciągnąć na smyczy, w domu potrafi się bawić sam ze sobą albo z Orim. Nie szczeka, nie szaleje, a co ważne utrzymuje czystość.

W przeciągu tego tygodnia poznał naprawdę dużo zwierząt, psów, kotów i innych szczurów. Trzeba mu przyznać że do wszystkiego podchodzi z zainteresowaniem ale jednocześnie ze spokojem.

Jego mina prosząca o głaskanie, lub momenty gdzie gładzie swoją mordkę na kolanach żeby być bliżej człowieka rozwalą nawet największego twardziela. Mam wrażenie że jest to pies wielkości mojego owczarka ale z duszą szczeniaka.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *