Co to jest dysplazja, jakie są jej objawy i sposoby leczenia przeczytacie sobie z łatwością w internetach. Część z tych artykułów pisali ludzie o wiele mądrzejsi ode mnie, więc nie będę tutaj świrować wiedzą skopiowaną z innych stron. Jednak z mogę opisać jak to było z mojej perspektywy, co zrobiliśmy i co przyniosło skutek, a co nie.
Objawy
Zaczęło się od kulawizny na przednią łapę, niby nic strasznego, ja zresztą staram się nie panikować w takich sytuacjach jednak kulawizna się utrzymywała przez pewien czas co już wzbudziło mój niepokój. Historia naszych wizyt u weterynarzy jest tak zawiła że po zapisaniu trzech stron A4 stwierdziłem że nie ma sensu tego szczegółowo opisywać jednak w skrócie.. Trafiliśmy do jednej kliniki która zrobiła pierwsze prześwietlenie, potem drugie i bodajże trzecie też. Okazało się że Ori ma trzy problemy, młodzieńcze zapalenie kości, pęknięty wyrostek w łokciu oraz dysplazję w tylnych łapach. Problemu z tylnymi łapami nie było tak łatwo zauważyć gołym okiem jednak ludzie „znający się” uważali że faktycznie ori chodzi krzywo, do tej pory nie wiem na ile to widzieli, a na ile mówią to każdemu właścicielowi owczarka. Ja okiem laika widziałem tylko problemy to raz z jedną łapą to z drugą albo trzecią i czwartą ale to spowodowane było młodzieńczym zapaleniem kości.
Operacja… a nawet dwie
Do wszystkiego podchodziliśmy ostrożnie, tak aby nie operować psa dla zasady, a faktycznie z konieczności. Decyzję o zabiegu podjąłem po konsultacjach z różnymi weterynarzami. Generalnie postanowiliśmy że Ori przejdzie dwa zabiegi, artroskopie oraz pektinektomie. Aż dziwne że w końcu zapamiętałem te dwie nazwy. Jedno i drugie tak naprawdę nie jest jakoś super inwazyjne, a przynajmniej nie wymaga to wielkiego rozcinania łapy i miliona szwów.
Artroskopia polega na wprowadzeniu urządzenia do stawu przez małe nacięcie w łapie, pektinektomia polega znowu na przecięciu mięśni grzebieniowych, dla takiego laika jak ja jest to po prostu przecięcie mięśni pomiędzy tylnymi łapami.
Samej operacji zbytnio się nie bałem jednak to całej rehabilitacji po.. to już inny temat. W internetach przeczytałem że po takim zabiegu potrzebna będzie dość poważna rehabilitacja, nawet przeglądałem psich rehabilitantów. Pytanie czy nam się to przydało?
Rehabilitacja
Ori po całej operacji był mocno obolały, dzięki temu przynajmniej niebyło problemów z hamowaniem jego biegania. Sama rehabilitacja dotyczyć miała głównie przedniej łapy ale na szczęście obyło się bez wielkich ceregieli. Oczywiście spacery ograniczyliśmy do minimum, a przed każdym z nich Ori miał masaż łapy oraz ciepłe i zimne okłady przed i po spacerach. Trwało to trochę, nie ukrywam że nie pamiętam ile, jednak później stopniowo mogliśmy wydłużać spacery aż Ori doszedł do pełnej sprawności.
Ori doszedł do PRAWIE pełnej sprawności
No nie do końca, bo zabiegi były na pewno konieczne jednak nie pomogły w 100%. Co pewien czas zdarzało się że Ori dalej miał problemy z łapami, to z tylnymi to z przednimi. Momentami dochodziło do tego że Ori wytrzymywał maksymalnie 30 minut na spacerach, potrafił obudzić mnie w nocy, siedząc przede mną i podając mi swoją łapę abym ją masował.
Zacząłem ponownie badać temat, zacząłem również badać inne kliniki weterynaryjne i tak trafiłem na Szpital Weterynaryjny Krzemińskiego… i tak zacznie się nasza kolejna historia.